poniedziałek, 22 grudnia 2014

Trening 22.12.2014r. - Półmaraton ;)

Od kilku dni pogoda nie rozpieszcza nikogo. Mimo, że temperatura jest kilka stopni na plusie, wieje zimny przenikliwy wiatr, mrożąc tych co muszą wyjść z domu do tego ten deszcz, który nie chce odpuścić. Święta za dwa dni, a za oknem taka pogoda - masakra.
Nie wiem jak wy, ale ja jakoś dziwnie się z tym czuję. Pewnie każdy z nas miał choć cień nadziei, że może w tym roku na święta spadnie biały puch, okrywając wszystko wokół, do tego zrobi się trochę mroźno, tak aby atmosfera świąt była bardziej wyczuwalna. No, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Przecież to jak będą wyglądały święta w naszych domach zależy od nas samych, od tego jak chcemy spędzić.

Lubię jak na święta nasze mieszkanie zmienia się, w oknach wiszą kolorowe lampki, po całym mieszkaniu porozkładane są świąteczne ozdoby, w kuchni trwa produkcja świątecznych potraw, które przy tym pięknie pachną i kuszą. Nie było by świąt także bez pierników, które jak co roku robimy wspólnie ;)

Po 3 dniach wolnych, przyszedł czas było ruszyć się z domu i zrobić kilka kilometrów. Wstępnie w planie miałem 10 może 15 kilometrów...no ale wiecie jak to jest - apetyt rośnie w miarę jedzenia, a raczej biegania :P 

Wyszło 21 km i kilka metrów :P, czyli kolejny mój własny półmaraton "Biegacza z Pelplina" :)
Pierwszy taki dystans po kontuzji i co? A no nic - noga przez cały ten dystans nie dawała o sobie znaku życia, czyli jest dobrze ;) 

Pewnie nie jednego z WAS dzisiaj mijałem...jeśli kogoś nie zauważyłem to przepraszam, ale nos miałem wbity w chodnik walcząc z kałużami :) 
Śmiesznie to musiało wyglądać z waszej perspektywy. Biegnie jakiś wariat w deszczu i przy silnym wietrze :) 

W taką pogodą to pies nie chce na dwór wyjść, ale nie ja ;) 

Bieganie to moje pozytywne uzależnienie i nie ważne jaka jest pogoda na zewnątrz, jak przychodzi czas na trening, nie ma przebacz, nie ma wymówek, trzeba zrobić swoje bo nogi domagają się tego:))
Z mojej perspektywy też fajnie to wygląda...ludzie spoglądają na mnie i widzę w ich oczach słowa "temu to odbiło w deszczu biegać", ale co mi tam, od jakiegoś czasu przestałem się przejmować tym co i kto o mnie myśli. Swoją drogą ci co spoglądali na mnie ze zdziwieniem pewnie też chcieli by poczuć jak to jest biegać w deszczu, tylko się wstydzą haha :D
Zimny i mokry, ale szczęśliwy wróciłem do domu. Szybka zmiana mokrych rzeczy, obowiązkowe rozciąganie, gorący prysznic, owsianka i czas regeneracji zmęczonych nóg po dobrze wykonanym treningu - pierwsza kąpiel stóp w soli bocheńskiej.

Swoją drogą, macie już obraną choinkę? Nasza tak wygląda ;) 
Biedny piesek musiał odstąpić swoje ulubione miejsce do spania choince ;)

Do zobaczenia na trasie ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz