niedziela, 22 maja 2016

VII Kwidzyński Bieg Papiernika - 21.05.2016r.


Dokładnie rok temu pierwszy raz wystartowałem w Kwidzyńskim Biegu Papiernika.
Bieg ten wspominałem bardzo dobrze, dlatego i w tym roku nie mogło mnie tam zabraknąć :)

W Kwidzynie byliśmy około godziny 8:30, więc do startu, który zaplanowany był na godzinę 11:15 pozostało sporo czasu. 
Około godziny 9:45 nasz synek wziął udział w biegach młodzieżowych, które zawsze przynoszą mu sporo emocji no i nowy medal do kolekcji ;)

Po raz pierwszy do Kwidzyna pojechaliśmy większą grupą, więc na linii startu stanęło 10 członków Klubu Aktywnego Pelpliniaka + 2 kibiców :)

Od samego rana pogoda nie zapowiadała niczego dobrego. Panujące duchota i rosnąca szybko temperatura podpowiadały, że bieg ten nie będzie należał do tych łatwych.
Kilka minut przed startem było naprawdę gorąco.

Cel jaki postawiłem sobie na ten bieg to próba złamania 40 minut na 10km.
Na linii startu ustawić się z przodu, aby nie mieć problemu z wyprzedzaniem.
Pierwszy kilometr minął mi bardzo szybko, ale dalej już niestety pogoda rozdawała karty.
Chociaż starałem się biec szybko, nie potrafiłem utrzymać stałej prędkości.
Duchota jaka panowała wokół i lejący się z nieba żar sprawiły, że na 3km zacząłem uświadamiać sobie, że dzisiejsza próba złamania 40 minut na pewno mi się nie uda. Czułem, że nogi nie chcą biec szybciej.
Przez cały czas trwania biegu było mi bardzo gorąco i nie biegło mi się komfortowo.
Po raz kolejny organizator zadbał o to, aby na trasie nie zabrakło wody ustawiając aż 3 punkty nawadniania, dodatkowo w kilku miejscach rozłożone były kurtyny wodne, mimo to nie byłem w stanie przyspieszać.
Na 7,8 km wiedziałem już, że o złamaniu 40 minut mogę zapomnieć, mimo to starałem się walczyć o każdy metr trasy.
Na metę wbiegłem z czasem - 0:41:43

Po przekroczeniu linii mety czułem dziwną złość na samego siebie.
Coś nie zadziałało, gdzieś popełniłem błędy. Pogoda tak jak rok temu pokazała, że to ona rozdaje karty. Wczoraj czułem się pokonany, dzisiaj wiem, że była to lekcja pokory. Na pewno wyciągnę z tego startu wnioski i postaram się nie popełniać tego samego błędu kolejny raz.


Co do samej organizacji biegu muszę przyznać, że była ona ponownie na bardzo wysokim poziomie.
Nie dość tego, że organizator kolejny raz nie pobierał opłaty startowej za uczestnictwo w biegu, to każdy biegacz dostał sportowy ręcznik 4F i izotonik w pakiecie, a na samej mecie wodę i posiłek regeneracyjny w postaci grochówki ;)
Trasa była bardzo dobrze zabezpieczona, a kibice po raz dopisali - byli niemal wszędzie za co im dziękuję.
Tegoroczna edycja biegu Papiernika nauczyła mnie, że nie zawsze pobija się życiówki i czasami trzeba po prostu odpuścić aby nie zrobić sobie krzywdy.
Wiem, że na złamanie 40 minut przyjdzie jeszcze czas, a tymczasem trzeba wziąć się w garść  i zaczął mądrze trenować.

Fotki z biegu:
























czwartek, 5 maja 2016

XXVI Międzynarodowy Sztumski Bieg Solidarności (10km)


Dokładnie rok temu wziąłem udział w zawodach w Sztumie.
Jako, że lubię wracać do miejsc, które w jakiś sposób mnie urzekły, postanowiłem ponownie stanąć na starcie Sztumskiego biegu zmagając się z trudami trasy, jaką przygotowali organizatorzy.

Sztum słynie z tego, że organizowane przez nich zawody są zawsze dobrze przygotowane, zabezpieczone, wokół panuje bardzo rodzinna atmosfera, a wszystko to jest robione na przyzwoitym poziomie.

Do Sztumu kolejny raz pojechałem z żoną, synem i dodatkowo z kolegą Robertem. W drugim aucie jechał kolega Krzysztof z żoną, a na miejscu miał dojechać jeszcze Łukasz i Edward - koledzy z Klubu Aktywnego Pelpliniaka :)


Jako, że byłem dobry tydzień po maratonie, w głowie chodziła myśl, aby bieg ten potraktować treningowo. Tylko jak tu wystartować treningowo, mając duszę wojownika ???

Na miejsce przyjechaliśmy około godziny 12:30, więc do startu mieliśmy ponad 2 godziny.
Po odebraniu pakietów startowych, wrzuceniu naszych ulotek Biegu Papieskiego do pakietów pozostałych uczestników, rozpoczęliśmy akcję reklamującą nasze zawody, rozdając ulotki osobom znajdującym się przy linii startu.




Wszyscy członkowie Klubu Aktywnego Pelpliniaka mieli na sobie koszulki klubowe, które z racji swojego koloru, przyciągały uwagę przechodniów, uczestników i samych organizatorów :)


Chwilę po godzinie 13 wystartowałem z synkiem w biegu rodzinnym dzieci z rodzicami na dystansie około 150 metrów. Emocje jakie towarzyszyły maluchom były nie do opisania. Dzieciaki jak zawsze bawiły się świetnie, czego niestety nie można powiedzieć o ich rodzicach. Widziałem takich, co siłą ciągnęli swoje dzieci za rękę nie zwracając uwagi na to, że te zwyczajnie się przewracają. Ambicje rodziców sprawiają, że dzieci zamiast lubić sport, zaczynają się do niego zniechęcać. A przecież w tym wszystkim chodzi o to, aby dzieci miały dobrą zabawę i poczuły ducha rywalizacji.
Na mecie każde dziecko dostało od organizatorów słodkości oraz pamiątkowy medal, więc nie było sensu aby rodzice zmuszali swoje dzieci do szybkiego biegu, zwłaszcza te najmłodsze.



Start biegu głównego został zaplanowany na godzinę 15:00, która zbliżała się wielkimi krokami. Niebo było zachmurzone, lekko zbierało się na deszcze, a panująca duchota podpowiadała mi, że lekko nie będzie.


Po rozgrzewce udaliśmy się na linię startu, oczekując na rozpoczęcie zawodów. Całe szczęście, że zaczęło się trochę ochładzać, a słońce postanowiło schować się za chmury.

Trasa biegu, tak jak rok temu wiodła wokół jeziora Sztumskiego (2 pętle), od razu przypomniałem sobie psa, który na drugim okrążeniu ugryzł mnie w nogę :P
Naładowany pozytywnymi myślami wystartowałem w dosyć dobrym tempie, wyprzedzając kolegę z klubu i kilku wolniejszych biegaczy. Na 2,3 kilometrze zaczynało się robić coraz cieplej, a duchota jak panowała w powietrzu, sprawiała, że biegło mi się dosyć ciężko. Całe szczęście organizator pomyślał o ustawieniu na trasie dodatkowego punktu z wodą, która była dla biegaczy zbawienna ;)
Pierwsze okrążenie pokonałem w dosyć dobrym czasie, chociaż czułem już lekkie zmęczenie.















Drugie okrążenie było już wyzwaniem, ponieważ moje tempo biegu zaczęło powoli zwalniać, a trasa jaką miałem jeszcze do pokonania sprawiała, że było to prawdziwe wyzwanie.
Na około 8km spojrzałem na zegarek, który podpowiadał mi, że 40 minut na 10 km na pewno nie złamię, ale jak tylko trochę przyspieszę, mam szansę na kolejną życiówkę :)
Po wbiegnięciu na główną ulicę czekał nas jeszcze podbieg i już widać było metę, wypadało więc zwiększyć tempo i zacząć finiszowanie w dobrym stylu :)
Plan wykonany - jest nowa ŻYCIÓWKA !!!

0:40:45 !!!

Chociaż do złamania 40 minut na 10km zabrakło mi zaledwie 45 sekund, to i tak bardzo cieszę się z uzyskanego wyniku. Trasa była ciężka, dodatkowo było duszno i za ciepło jak dla mnie a mimo to udało mi się wywalczyć kolejną życiówkę !!!
Teraz już wiem, że pokonanie ten bariery to tylko kwestia czasu. Dzięki mojemu trenerowi Romanowi Hudzik, jego wiedzy i ciężkim treningom uzyskałem kolejny świetny jak dla mnie czas - dziękuję  Roman !!!












Chciałem pobiec treningowo - a wyszło jak zawsze  :)
"Meta nie start mówią co kto wart" :)

Po obowiązkowym rozciąganiu, posiłku regeneracyjnym i kawie od Idee Caffee, organizatorzy rozpoczęli nagradzanie zwycięzców biegu, a także w poszczególnych kategoriach wiekowych i tu także Pelplin pokazał klasę, ponieważ dwóch naszych zawodników zajęło II miejsca w swoich kategoriach :)
Na zakończenie imprezy, tak jak w roku ubiegłym rozpoczęło się losowanie nagród, w którym jak zawsze niczego nie wygraliśmy ;)

Reasumując: polecam start w tym biegu w przyszłym roku, trasa jest wymagająca o zmiennym podłożu, często jest także dosyć ciepło, ale atmosfera jaka panuje przed i po biegu, ta cała otoczka wokół sprawiają, że chce się tu wracać :)
Do zobaczenia w Sztumie za rok :)

Fotorelacja: