sobota, 20 czerwca 2015

Nocny Bieg Świętojański w Gdyni - 19.06.2015r.



Przeglądając kalendarz biegów w województwie pomorskim, moją uwagę przykuł Nocny Bieg Świętojański w Gdyni, który organizowany jest w ramach "PKO Grand Prix Gdyni".
Nie zastanawiając się długo zapisałem się na ten bieg, tym bardziej, że nigdy nie brałem udziały w nocnych zawodach, a start biegu zaplanowany był na godzinę 23:59 !!!

Jako, że w dni biegu byłem po przepracowanej nocy, postanowiłem pospać trochę dłużej przed startem w zawodach budząc się po 15.
Po przebudzeniu szybko zjadłem posiłek i zacząłem opracowywać sobie w głowie taktykę na ten bieg. Nie bardzo wiedziałem czego mogę się spodziewać po moim organizmie, czy mnie czymś nie zaskoczy, tym bardziej, że były to pierwsze nocne zawody a przecież w nocy metabolizm działa dużo wolniej. Pogoda w ten dzień nie działała na mnie optymistycznie. Niebo całe usłane chmurami, przelotne opady deszczu i wiejący wiatr.

Hmmm...

Po 20:30 zacząłem powoli zbierać się do wyjazdu. Szybko spakowałem rzeczy w których wystartuję + kilka w razie nagłego spadku temperatury, tym bardziej, że to Gdynia, czyli chłód od morza, wiejący wiatr  i szybko zmieniająca się pogoda.

Jakoś tak wyszło, że na bieg pojechałem sam czego chyba nikt nie lubi. Oczywiście na bieg chciała się wybrać ze mną żona, niestety rano musiała wstać do pracy, więc było to raczej nie możliwe...

Na miejscy byłem około godziny 22:20. Pierwsze wrażenie: masa ludzi, samochodów - masakra. Przez około 20 minut szukałem miasta do zaparkowania. Ludzie parkowali wszędzie gdzie się tylko dało.

Auto zaparkowane, czas więc odebrać pakiet startowy. Chwilę zajęło mi odnalezienie się w tym tłumie. Poszedłem za tłumem trafiając prosto do biura zawodów.


Jak widać na zdjęciu, organizacyjnie biuro dawało radę. Połowa znajdujących się pod namiotem ludzi po prostu korzystała z ciepła jakie panowało wewnątrz.
Numer odebrany - szybkie przypięcie go do koszulki, sprawdzenie czipa, WC, rozgrzewka i odliczanie czasu do startu.
Po szybkim rozgrzaniu się udałem się do mojej strefy czasowej którą wybrałem podczas rejestracji - 41-45. Po biegu w Papiernika w Kwidzynie postanowiłem, że nigdy więcej nie będę ustawiał się na końcu strefy, żeby nie dać się zablokować. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Ok godz. 23:40 zająłem miejsce w pierwszym rzędzie. Co prawda do startu pozostało jeszcze niespełna 20 minut, ale bardzo zależało mi na tym aby sprawdzić się na przedzie stawki czasowej. Oczekiwanie na start trochę mi się dłużyło i zdążyłem przemarznąć przez niską temperaturę i wiejący od morza wiatr.

Ucieszyło mnie to, że start biegu robiony był etapami a nie jak to zawsze jest robione - wszyscy na hura do przodu. Jako że byłem w białej strefie startowaliśmy jako trzeci.
START - pierwsze metry biegu nie odbiegały niczym od innych startów, poza tym, że była to noc ;)
Słuchając dobrych rad doświadczonego byłego biegacza Romana Hudzik przez cały czas starałem się kontrolować trasę patrząc pod nogi, a było co omijać.
Jeden z moich znajomych z biegów na pierwszych metrach przewrócił się przez próg zwalniający mocno się obijając. Całe szczęście, że nikt bo nie podeptał.
Ku mojemu zdziwieniu pierwsze kilometry biegu pokonałem w czasie poniżej 4 minut co było dla mnie prawdziwym sukcesem. Muszę przyznać, że trasa biegu była bardzo dobra. Dzięki temu, że ćwiczę regularnie podbiegi, dwa z nich który były na trasie nie sprawiły mi większego problemu.
Przed biegiem kilka osób ostrzegało mnie abym uważał na jakąś górę, której przez kilka kilometrów nie mogłem się doczekać. Okazało się, że ci co mieli na myśli "górkę" nie powiedzieli mi, że przysłowiowa "górka" to zbieg ciągnący się około 2 km dzięki czemu nadrobiłem kilka sekund pędząc jak szalony. Bardzo mile zaskoczył mnie widok tłumów kibiców na trasie. Nie spodziewałem się, że o tej godzinie tylu z ludzi przyjdzie kibicować biegaczom.
Oczywiście dziękuję WAM za doping :)
Z całej trasy, najbardziej zapadł mi w pamięci 9  kilometr - skwer Kościuszki i piękna prosta prowadząca prosto na linię mety, a ta widoczna była z oddali.

Wbiegając na linię mety zatrzymałem zegarek z niedowierzaniem się w niego wpatrywałem - 41:25 !!!!!!!

(Średnia na km 4:04)

Jest nowa życiówka co potwierdził sms od firmy mierzącej czas !!!

Udało mi się poprawić czas o 1 minute i 16 sekund !!!
(poprzedni: 42:41 który zrobiłem w tym roku Sztumie)

Patrząc na specyfikę trasy muszę przyznać, że jest bardzo ciekawa i wg. mnie stworzona do poprawiania życiówek ;)

Muszę przyznać, że byłem niemile zaskoczony tym, że po biegu organizator nie zapewnił biegaczom ciepłego posiłku regeneracyjnego (o koszulce nie wspominając), tym bardziej, że na 8 km zaczął kropić deszcz, który z czasem nasilał się.

Gdyby nie to, że na bieg przyjechała IDEE Kaffee żaden biegacz nie dostał by nic ciepłego. Zapomniał bym...była jeszcze woda imbirowa, która jest bardzo smaczna - polecam bo dobrze rozgrzewa. Jeśli w przyszłym roku macie w planie wybrać się do Gdyni, zabierzcie ze sobą jedzenie.

Podsumowując:
Trasa bardzo ciekawa, malownicza z kilkoma zakrętami, lekkimi podbiegami i bardzo ciekawym długim zbiegiem.  W przyszłym roku na pewno wezmę pod uwagę start w tym biegu.
kilka fotek z linii startu.mety.

Pozdrawiam :)