piątek, 4 września 2015

III Bieg z Okazji Święta Lotnictwa Polskiego w Malborku - 30.08.2015r.


Jako, że ostatnio jestem ciągle czymś zajęty, dopiero dzisiaj znalazłem chwilę czasu aby napisać kilka słów z biegu w Malborku.

Pierwsze co przychodzi mi do głowy kiedy myślę o nim to duchota połączona z upałem i prażących słońcem.
Do teraz zastanawiam się jak udało mi się ukończyć ten bieg i to z tak dobrym czasem i miejscem.

W 2014r. po raz pierwszy brałem udział w Malborski biegu, dlatego i w tym roku postanowiłem tu przyjechać. Świetna żołnierska organizacja, przyjacielska atmosfera, cała masa życzliwych sobie ludzi, w miarę płaska trasa, a także możliwość biegu w okolicach znanego na całym świecie starego krzyżackiego zamku - wszystko to sprawia, że chce się wracać do Malborka.

Po odbiór pakietu startowego zgłosiłem się chwile po godzinie 10:30, więc do startu zaplanowanego na godzinę 12:00 pozostało mi jeszcze sporo czasu na przygotowania. Ku mojemu zdziwieniu w tym roku w pakiecie nie było koszulki tylko bandana (przyda się w zimne dni), a także kilka materiałów reklamowych. Z drugiej strony wszyscy wokół dają koszulki, a przecież każdy biegacz ma ich całą szafę, więc może i  dobrze, że Malbork postanowił dać coś innego. Ja sam mam już ponad 20 :P


Godzina startu zbliżała się wielkimi krokami, robiło się coraz cieplej, wręcz gorąco i duszno, do tego słońce świeciło na maxa. No cóż kolejny bieg w upale jak to bywa latem. Czułem, że to nie jest dobry dzień do poprawy życiówki.  Mimo to odczuwałem wewnętrzny spokój, ponieważ zapoznałem się z trasą i wiedziałem co mnie czeka.
W tym roku wyjątkowo postanowiłem zabrać na linię startu małą buteleczkę w wodą, tym bardziej, że przed samym startem było już mega ciepło. Poza tym pamiętam, że rok temu na pierwszych metrach biegu po szutrze kurz który unosił się wokół sprawił, że zaschło mi w gardle, więc tym razem chciałem tego uniknąć.

Organizatorzy i tym razem nie zapomnieli o rozgrzewce, która miała formę rozciągania (fitness) - oczywiście nie był bym sobą gdybym nie spróbował ;)

3,2,1... Start

Po okrążeniu stadionu, dalej biegliśmy drogą szutrową przez jakiś kilometr, następnie asfaltem.







Od samego startu czułem, że to będzie ciężki bieg, że największą walkę stoczę z samym sobą i moimi słabościami. Pierwsze kilometry szybko minęły, tempo utrzymywałem w granicach 4:04/km, więc pomimo upały było dobrze. Organizator nie zapomniał także o punkcie z wodą na trasie. Jako, że wziąłem ze sobą wodę, postanowiłem nie korzystać z tej na punkcie nawadniania, poza tym na pewno spowolniło by to mój bieg.

Na 4 km przed rondem była nawrotka i dalej biegliśmy już w kierunku zamku, a tam czekały nielubiane przez biegaczy kocie łby na których łatwo można skręcić sobie nogę. Całe szczęście połowę tej trasy pokonałem chodnikiem, resztę niestety musiałem jakoś zwalczyć odskakując co jakiś czas od ludzi spacerujących deptakiem. Niestety tu trochę mam zastrzeżenia do osób zabezpieczających trasę. Sam musiałem kilkukrotnie ominął osobę przechodzącą, a raz nawet odskoczyć od jadącego dziadka na rowerze, który za nic miał polecenia osób zabezpieczających trasę biegu.

Po minięciu bulwaru zamkowego, dalej trasa prowadziła wzdłuż rzeki Nogat, gdzie lekko wiało, co dało biegaczom lekkie ukojenie od skwaru jaki panował.

Za 9 km podjechał do mnie starszy pan na rowerze, krzyknął, że do mety pozostało mi już niespełna kilometr co bardzo mnie zmotywowało i dało sił do walki o dobry czas. Kilkadziesiąt metrów dalej stał żołnierz, który powiedział mi, że zajmuję 31 miejsce - na początku myślałem, że się przesłyszałem, a gdy już utrwaliłem sobie jego słowa gęba mi się uśmiechnęła a nogi znacząco przyspieszyły. Obejrzałem się jeszcze za siebie aby sprawdzić czy nikt nie chce mnie wyprzedzać. Ku mojemu zdziwieniu ponad 100 metrów za mną nie było nikogo.
Po wbiegnięciu na stadion pozostało jeszcze do pokonania  300 metrów po których nastąpił upragniony finisz :)

Na 303 biegaczy zająłem wspomniane 31 miejsce (7 w  kategorii wiekowej) z czasem 41:44.
Do życiówki zabrakło niewiele, ale w takim upale i duchocie i tak udało mi się uzyskać świetny czas ;)
Mała reklama biegu w Pelplinie:


Standardowo biegu nastąpiło wręczenie nagród zwycięzcom biegu, oraz tym w poszczególnych kategoriach wiekowych.
Na zakończenie imprezy organizatorzy rozlosowali kilkadziesiąt bardzo atrakcyjnych nagród w tym dwie wycieczki 2 dniowe do Amsterdamu na sylwestra - niestety i tym razem nie udało mi się niczego wylosować :P
Nie mam szczęścia do takich losowań, za to mam szczęście w miłości a to bardzo dużo :)

Malbork ma w sobie coś takiego, że chce się do niego wracać. Świetna organizacja (no może było kilka drobnych potknięć, ale to dopiero trzecia edycja tego biegu) sympatyczni ludzie, fajna trasa i nietypowe bardzo atrakcyjne  nagrody to tylko kilka powodów dla których warto wrócić za rok po raz kolejny do Malborka ;) Ja na pewno tam będę ;)

Fotorelacja:

 Mariusz gonię cię :P











                                                    Tak finiszuje zwycięzca ;)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz